Witam serdecznie.

Kiedy w 2001 roku opuszczaliśmy rodzinne miasto Wrocław, naszym nowym miejscem na ziemi stały się okolice gór Izerskich. Na Pogórzu urzekło nas wszystko-dzika przyroda, piękne widoki, czyste powietrze. Zamieszkaliśmy w zabytkowym, regionalnym przysłupowym domu.

Góry i Pogórze Izerskie, to tereny wciąż turystycznie niedocenione, przez co zachowały swój niekomercyjny charakter. Nie są to deptaki i promenady, jakich wiele w pobliskich Karkonoszach. Znajdziecie tu spokój i kontakt z naturą.

Pragnę zaprosić Was na wirtualną wycieczkę po regionie. Będziemy razem spacerować po okolicy, zwiedzać zamki, zgłębiać tajemnice przyrody i poznawać bogatą, wielokulturową historię tych ziem.

Jeśli ktoś zapragnie zobaczyć to wszystko na własne oczy, czekają na Was gościnne progi naszego gospodarstwa agroturystycznego, które stanowi bazę noclegową i wypadową nie tylko w pobliskie góry Izerskie, ale również w Karkonosze, do Czech i Niemiec.

Zainteresowanych zapraszam do zapoznania się z naszą ofertą na stronie internetowej gospodarstwa, której adres znajdziecie po prawej stronie bloga.

środa, 12 września 2012

Ostrzyca na Pogórzu Kaczawskim.


Okazja, aby wybrać się na Ostrzycę pojawiła się ponownie po kilkunastu latach, przy okazji wizyty znajomych.
-Wyskoczymy sobie po śniadaniu na krótką wycieczkę na wulkan- powiedziałam i zabrzmiało to jakby trochę egzotycznie.


Tak się jakoś składało, że ostatnio wielokrotnie bywałam w okolicach Ostrzycy, czy to z okazji wizyt w Złotoryi, czy maszerując szlakiem Via Regia i Dzwonkową Drogą. Nie było wtedy sposobności, by „zaliczyć” ten szczyt. Szczerze mówiąc, nie chcę nawet wnikać z jakich to względów, nic nie pamiętam ze swojej wizyty na Ostrzycy podczas studenckich praktyk, które odbywałam w połowie lat 90-tych.

Ostrzyca to stożek (501 m n.p.m.)- pozostałość po kominie wulkanu, który góruje nad Pogórzem Kaczawskim. Zbudowany jest z bazaltu, czyli pierwotnie z lawy wulkanicznej, która niegdyś wypływała z wnętrza ziemi. Niesamowite wrażenie robią bazaltowe gołoborza, które powstały w wyniku zamarzania i pękania zastygłej od wieków skały podczas ostatniego zlodowacenia. 


Na polanę pod Ostrzycą podjechaliśmy samochodem. Zawsze w takich miejscach zdumiewa mnie to, że nie przetrwała żadna infrastruktura związana z turystyką. Próżno dziś szukać śladów po gospodzie, która stała przy drodze na szczyt. Nikomu nawet nie przejdzie przez głowę myśl, aby znane "za Niemca" miejsce ponownie przywrócić do życia i rozreklamować, jako atrakcję turystyczną. Niby powinnam do tego przywyknąć, ale jakoś nie potrafię.

Tu  (wewnątrz zaznaczenia) stała niegdyś gospoda



Kiedy z daleka patrzy się na Ostrzycę, odnosi się wrażenie, że właśnie do tego szczytu pasuje określenie Axis Mundi- oś świata, góra, której stożek dotyka nieba, miejsce przenikania się sacrum i profanum. Jednym zdaniem- jest to idealna przestrzeń, aby traktować ją jak miejsce święte. W takich przestrzeniach- na górujących nad równiną szczytach, odlegli w czasie mieszkańcy tych terenów zbierali się, by odprawiać święte obrzędy. To, że nie możemy potwierdzić sakralnej funkcji Ostrzycy nie oznacza, że tak nie było. Jest to albo kwestia badań, albo nie zachowania się konstrukcji. Z resztą nie zawsze konstrukcje były potrzebne, aby miejsca pełniły funkcje sakralne.
Oczywiście, bez mocnych materialnych dowodów sprawa ta pozostanie jedynie w sferze prawdopodobieństwa, lub będzie kwestią wiary.

Tuż przed schodami znajduje się tablica, której treść merytoryczna pozostawia wiele do życzenia.


Moim zdaniem, wydając publiczne pieniądze  na tego typu inicjatywy powinno się dokonać kilkukrotnej weryfikacji tekstu. 
Chodzi o legendę. Otóż w tym rejonie (okolice Twardocic, Proboszczowa) osiedli ludzie związani z sektą schwenckfeldystów (nie schenckfeldystów, jak widnieje na tablicy). Był to odłam protestantyzmu, który był solą w oku zarówno dla katolików, jak i luteran. Wieść gminna niesie, że diabeł, który transportował w worku owych odszczepieńców, zahaczył o szczyt góry i heretycy rozsypali się po okolicy.
Nazwa schwenckfeldyści pochodzi od Kaspara Schwenckfelda- reformatora religijnego.

Dziś zniknęli "heretycy" tej czy innej opcji, a wraz z nimi cała turystyczna infrastruktura. Jak to dobrze, że zostały chociaż  schody...


Dużo schodów...


Na tyle dużo, że ciśnienie spowodowane "schenckweldystami" po drodze się rozładowało. Pozwoliło mi to podziwiać ciekawe formy i krajobrazy wyzierające spoza drzew..





Podejście jest ostre, ale widok, jaki rozpościera się na okolicę, wart jest tych kilku kropli potu:

Jestem na szczycie



Widok na Wilczą Górę (Wilkołak):



Aby wejść na Ostrzycę należy dotrzeć do wioski Bełczyna. A potem pojechać, jak zaznaczyłam na mapce.


Może wersja przedwojenna będzie dla kogoś lepiej czytelna:




5 komentarzy:

  1. Świetna wyprawa i przepiękne widoki :) Jeśli tylko będę kiedyś w pobliżu, to na pewno udam się na ten szczyt.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam! To jedno z magicznych miejsc w naszym regionie :-)

      Usuń
  2. Turystycznie wiele miejsc jest zaniedbanych czy też zapomnianych. Dobrze, że są tacy pasjonaci, jak Ty, którzy odkrywają, opisują, pokazują. Gdy choc kilka osób skorzysta z Twoich turystycznych opisów i obejrzy te miejsca, to już będzie fajnie:)
    Ja byłam w tych okolicach, ale zaaobsorbowana psiakiem i z powodu braku czasu nie zdążyłam obejrzeć tych wszystkich ciekawych miejsc. Ale poranny spacer po Waszej okolicy zaliczyłam i tez polecam:) Ale zajrzę, niewątpliwie. Przewodnika już kupować nie trzeba, wystarczy zerknąć na Twojego bloga:)
    Buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie taka myśl mi przyświecała, kiedy zakładałam bloga turystycznego, aby ludziom odwiedzający okolicę stworzyć gotowca :-)

      Usuń
  3. Riannon w takim razie znowu do Was przyjedziemy, bo na Ostrzycu my jeszcze nie byli , my górale spode Wrocka :-)
    Wiedzieli my jeno z wieży w Złotym Ryju:-)

    OdpowiedzUsuń