Witam serdecznie.

Kiedy w 2001 roku opuszczaliśmy rodzinne miasto Wrocław, naszym nowym miejscem na ziemi stały się okolice gór Izerskich. Na Pogórzu urzekło nas wszystko-dzika przyroda, piękne widoki, czyste powietrze. Zamieszkaliśmy w zabytkowym, regionalnym przysłupowym domu.

Góry i Pogórze Izerskie, to tereny wciąż turystycznie niedocenione, przez co zachowały swój niekomercyjny charakter. Nie są to deptaki i promenady, jakich wiele w pobliskich Karkonoszach. Znajdziecie tu spokój i kontakt z naturą.

Pragnę zaprosić Was na wirtualną wycieczkę po regionie. Będziemy razem spacerować po okolicy, zwiedzać zamki, zgłębiać tajemnice przyrody i poznawać bogatą, wielokulturową historię tych ziem.

Jeśli ktoś zapragnie zobaczyć to wszystko na własne oczy, czekają na Was gościnne progi naszego gospodarstwa agroturystycznego, które stanowi bazę noclegową i wypadową nie tylko w pobliskie góry Izerskie, ale również w Karkonosze, do Czech i Niemiec.

Zainteresowanych zapraszam do zapoznania się z naszą ofertą na stronie internetowej gospodarstwa, której adres znajdziecie po prawej stronie bloga.

poniedziałek, 10 października 2011

Kościół NMP W Grudzy.

Podczas ostatniej wycieczki, kiedy to zahaczyliśmy o ciekawy kościół w Proszowej, zostaliśmy zaproszeni przez tamtejszego księdza do przybycia tydzień później w progi jeszcze jednego kościoła, jakim opiekuje się ten duchowny. Właśnie spod rąk konserwatorów powróciły do Grudzy odrestaurowane zabytki ruchome. Z racji tego, że mieszkając tu od lat dziesięciu wiecznie odbijam się od drzwi pozamykanych na głucho kościołów, postanowiłam, że nawet mogę wziąć udział we mszy, byle tylko wreszcie zobaczyć barokowe wyposażenie wiejskiego kościółka.

Skoro już przekroczyliśmy rzekę Kwisę, postanowiliśmy zobaczyć pewną tajemniczą wioskę, która jest zaznaczona na mapach, ale nie ma o niej wzmianki w źródłach z których korzystamy. Są to Janice.
-O, skoro mam brać udział we mszy w Grudzy, to najpierw muszę "zapalić diabłu ogarek"- powiedziałam i zarządziłam odwiedzenie miejsca podpisanego na mapach jako Czartowskie Skały.


Dom w Janicach, który rzucił się nam w oczy po wyjściu z auta.
Po dacie występuje jakiś dziwny ornament.

Czartowskie skały. Dlaczego czartowskie? 
Musiała być z tym związana jakaś miejscowa legenda. 
Może z czasem trafi tu ktoś, kto ją zna i zechce się podzielić.

W Janicach natrafiliśmy na opuszczony, potraktowany zębem czasu i zdewastowany przez ludzi stary ewangelicki cmentarz z dzwonnicą. Obiekt ten pełnił też funkcję kaplicy przycmentarnej. Obecnie cały teren przestawia sobą obraz nędzy i rozpaczy. 



Drzwi od dzwonnicy

Stary nagrobek- jeden z niewielu, jaki się ostał.

Patrzcie, co znalazłam na cmentarzu. 
Sądząc po rozmiarach grobu, ktoś pochował tu swojego czworonożnego przyjaciela 
i dba o ten grobik. 

Aleja lipowa, która prowadziła na cmentarz.

Prawdopodobnie są to wspominane na mapie ruiny dawnego kościoła.
Trudno je znaleźć w krzakach.

Wieś Janice (Johnsdorf) i Grudza (Birngritz) na starej XVIII wiecznej mapie.
Ze zbiorów autorki.


Po opuszczeniu Janic pojechaliśmy do Grudzy.

Pierwsza wzmianka o wsi pochodzi z 1305 roku i wymienia się ją używając łacińskiej nazwy- Bonaluti. Powstała w połowie XIII wieku z nadania księcia Henryka Jaworskiego i przez długi czas była własnością klasztoru benedyktynek w Lubomierzu.


Pierwsza świątynia była zbudowana, jako późnogotycka. Za jej patronkę obrano świętą Dorotę.
Kościół został przebudowany w stylu późnobarokowym. Wieża od strony zachodniej i prezbiterium to najstarsze elementy budowli.
Kościół zyskał wyposażenie w stylu późnego baroku i rokoko. 




Jak widać, można u nas wykorzystać potencjał i środki na renowację kościołów.
Brawa dla lokalnej społeczności i tych mieszkańców, których determinacja i troska o dziedzictwo kulturowe doprowadziła do tak pięknego wyremontowania zabytkowego kościoła.

Widok na kościół  przy wejściu.

Ledwo zrobiłam to zdjęcie, zostaliśmy zaatakowani przez miejscową ludność. Znacie może to spojrzenie względem obcych? Usta zaciśnięte w sztywną kreskę, spojrzenie spod byka. Na swoich plecach poczułam lepką atmosferę podejrzliwości i wrogości.
-A co wy tutaj tak fotografujecie, a księdza to się pytaliście, czy można?- pyta siedzący przy drzwiach dziadek.
-Można, można- odpowiadamy.
-No ja nie wiem, czy tak można- żołądkuje się drugi starzec.
Czuję, jak poziom adrenaliny skacze mi do góry. Postanawiam przerwać tę idiotyczną rozmowę, która lada moment przerodzi się w pyskówkę. Mimo wszystko, nie uchodzi takie zachowanie w świątyni.
-Zostaliśmy zaproszeni przez księdza- ucinam niemiłą pogawędkę i chwilę po tym podchodzimy i rozmawiamy z duchownym. Pokazuje on nam artefakty, z których renowacji jest dumny.
Gdy negatywne emocje opadły, próbuję usprawiedliwić niechęć miejscowych ludzi do obcych. Myślę sobie, że tyle jest teraz kradzieży kościołów.  Świątynia w Grudzy też została niedawno obrabowana podczas remontu, na szczęście złodziei złapano, przedmioty odnaleziono.
Guzik prawda! Otóż mieszkańcy tej i innych wiosek nie mają prawa tak się zachowywać, to nie jest ich dziedzictwo, ani ich własność. Tacy ludzie, może nawet owi panowie osobiście, niszczyli po 1945 roku własnymi rękami zabytki nie tylko po kościołach, ale dewastowali niemieckie nagrobki, budowali z nich śmietniki, deptali wielowiekową historię tych ziem. Dzięki takim właśnie ludziom rekonstruujemy przeszłość naszej małej ojczyzny z nędznych szczątków, jakie odnajdujemy po rowach, w lasach. Większość i tak została zrabowana, spalona, zniszczała w ziemi. Nie ma prawa zatem patrzeć się na mnie jeden czy drugi starzec, jak na złodzieja, wrogo, kiedy chcę utrwalić kawałek tej ocalałej historii i podzielić się nią z ludźmi.

Jeden z ołtarzy bocznych.

Ambona w stylu rokoko.

Późnobarokowy ołtarz.

Zwieńczenie ołtarza.


Detale z ołtarza głównego.



Barokowa chrzcielnica.


Organy


Usiadłam w ławce licząc, że dowiemy się podczas pierwszej uroczystej mszy odpustowej z odnowionymi zabytkami jeszcze czegoś związanego z historią kościoła. Zaniepokoiły nas słowa, że ksiądz z tej okazji będzie tak długo prowadził mszę, aż pan Edward- kierownik chóru- będzie musiał wrócić do swoich obowiązków. Słusznie się obawiałam, że nasze obowiązki wywołają nas wcześniej.
O kościele i renowacji ksiądz wiernym nie wspomniał więcej, niż nam w prywatnej rozmowie. Poczekaliśmy zatem na poświęcenie świeżo przybyłych spod rąk konserwatora zabytków (nie odważyłam się wyjąć wówczas aparatu, bo pewnie zostałabym zlinczowana wzrokiem) i ścigani wzrokiem pełnym potępienia,  po godzinie, wycofaliśmy się dyskretnie na zewnątrz. Dodam, że usiedliśmy na samiutkim końcu, aby nie przeszkodzić i nie rozproszyć nikogo podczas modlitwy naszym wyjściem.

I dodam jeszcze, że mimo mojej ogromnej fascynacji kościołami i ich wyposażeniem, wcale nieprędko przekroczę próg świątyni, szczególnie pełnej wiernych. Powinni wziąć to pod uwagę ludzie, którzy zastanawiają się, czemu kościoły z roku na rok pustoszeją i jest coraz mniej wiernych. Tutaj też nie było szaleństwa z frekwencją. Uroczysta msza z udziałem burmistrza i miejscowych "szyszek", a przynajmniej w 1/3 kościół był pusty.

**************
Dopisek: Wszystkich urażonych mieszkańców Grudzy, Janic, czy jakiegokolwiek innego miejsca informuję, że jest to mój prywatny blog, na którym zamieszczam wyłącznie moje subiektywne przeżycia dotyczące danego dnia i danego miejsca. "Jak cię widzą, tak cię piszą". Niewątpliwie, gdybym spotkała się z życzliwym przyjęciem, z miłą chęcią bym to opisała. Proszę też mieć na uwadze, że we współczesnym świecie nikt anonimowy nie jest, tym bardziej, że wiadomo, w jakiej okolicy go szukać. Żaden e- mail bez podpisu, czy telefon z "zastrzeżonego" numeru telefonu nie uniemożliwia identyfikacji osoby i nie pozostawia jej bezkarną. Anonimowe ubliżanie (komentarz niżej, nr 5) traktowane jest przez polskie prawo, jako cyberprzemoc i podlega pod paragrafy kodeksu cywilnego.
**************
Dopisek z dn. 18.02.2012
Od jednego z mieszkańców Grudzy otrzymałam zdjęcia odnowionych niedawno ołtarzy bocznych.
Bardzo dziękuję za uzupełnienie mojej fotograficznej relacji.