Nasze gospodarstwo położone jest u stóp wzniesienia, które
nosi nazwę Złotnicka Czuba.
Z perspektywy naszego domu (350 m), Czuba jest
zaledwie pagórkiem, niezbyt przez ludzi nawet zauważanym. Świadczy o tym fakt,
że mało kto z mieszkańców wioski wie, że „pagórek” ów ma jakąkolwiek nazwę.
Wystarczy jednak rzucić na nią okiem z innego miejsca, nawet z drugiego końca
naszej niewielkiej wsi, aby ogarnąć jej majestat.
Czuba, jako pagórek, z perspektywy naszej posesji
Złotnicka Czuba kryje kilka tajemnic. Podczas
wojny, na jej południowym, stromym, skalistym zboczu, rozbił się samolot.
Podobno ludzie wyzbierali wszystkie po nim pozostałości. Trzeba wreszcie znaleźć chwilę czasu
i zweryfikować, czy na pewno wszystko zostało wyzbierane.
W latach komuny Rosjanie robili tutaj odwierty
w poszukiwaniu złóż uranu. Znajdujemy po dziś dzień końcówki wiertnicze. Mam
nadzieję, że Rosjanie niczego nie znaleźli, bo się stąd wynieśli, a my chyba w
nocy nie świecimy.
Widok ze szczytu Czuby w kierunku Kwisy i Złotnik
Widok ze szczytu na wschodnie zbocze góry
Las bukowy na południowym zboczu
Schodzę niżej po zboczu południowym, chcę zobaczyć wreszcie Kwisę.
I mam ją wreszcie w kadrze. Lustro wody znajduje się 306 metrów n.p.m.
Zaszłam na skraj przepaści.
Balansując nad przepaścią spoglądam na wyzierające spośród drzew Złotniki
A to Kwisa od strony Złotnik z widokiem na Czubę
Na samym szczycie Czuby jest wypłaszczenie, na
pewno zrobione ludzką ręką. Mogła tam być jakaś strażnica, gdyż Kwisa, przez
wieki, stanowiła rzekę graniczną pomiędzy Prusami, a Saksonią, odzielała też
dwie krainy Śląsk i Górne Łużyce. Dziś rośnie tam tak gęsty las, że z czubka
góry niczego nie widać.
Jest bardzo prawdopodobne, że na
wypłaszczonym czubku palono ogień sygnalizacyjny, kiedy po drugiej stronie
Kwisy obserwowano niepokojące ruchy.
Niegdyś było stąd widać przeciwległy brzeg.
Nienaturalnie płaski czubek Czuby
Widok na czubek od strony południowej.
Czy na Złotnickiej Czubie pozyskiwano złoto?
Kiedy jesienią opadły
paprocie, a nowa szata roślinna jeszcze nie wybujała, widać, iż północne zbocze
góry jest całe dziurawe. Gdzieniegdzie spotyka się kupki kamieni, jakby ktoś
odkładał je na bok.
Przypuszczalne
wyrobiska, jako żywo przypominają te, upamiętnione stosowną tablicą, dziury
przy drodze na Lwówek Śląski. O możliwej eksploracji naszej Czuby świdczyć może
jej stara nazwa Ramsen lub Rammsen. Rdzeń „ramm” sugeruje niemiecki „kafar”,
lub czasownik „wbijać”.
Na zdjęciach jest to słabo widoczne, ale znajduje się tam dziura na dziurze
Zastanawiające i
zagadkowe jest jedno- podczas gdy nasze, północne zbocze jest tak mocno poryte,
to zbocze południowe, bliższe Złotnikom, wygląda na ledwie tknięte. Wyrobiska
są tam sporadyczne.
Tak, przed wiekami, wydobywano złoto metodą odkrywkową.
Zwróćcie uwagę, że facet w centrum obrazka szuka złota różdżką!
Oto prototyp wykrywacza metali! :-)
Istnieją źródła pisane, w których wspomina się, że na Złotnickiej
Czubie, w noc z 31 kwietnia na 1 maja palono ogniska i celebrowano obyczaje
dawnej, pogańskiej wiary. Związane było to z uniwersalną dla ludów
indoeuropejskich obyczajowością, nakazującą oddawanie czci bogom solarnym.
Świętowano w ten sposób nadejście lata.
Nie podobało się to namiestnikom nowej wiary, którzy próbowali
wyrugować z ludzkiej świadomości pamięć o wierzeniach przodków. Pierwszomajowe
święto poświęcono oficjalnie mniszce
Walpurgi- świętej kościoła katolickiego. Mimo to, jeszcze w początkach XX wieku
na wzniesieniach w różnych częściach Europy płonęły ogniska. Wszystko zatem
wskazuje na to, że i na naszej Czubie okoliczna ludność cieszyła się z
nadejścia lata.
Aby zohydzić, wyszydzić i ośmieszyć ten pogański obyczaj,
puszczano plotki, jakoby w tę właśnie noc na pobliskie wzgórza zlatywały się na
swój sabat czarownice. Plotka, powtarzana setki lat, na stałe wrosła w ludzką
świadomość. Dziś celtyckie Beltaine, a tym bardziej nordycka Noc Walpurgi
kojarzy się nam nie z nadejściem lata, a właśnie z sabatami czarownic.
Kamień tuż pod szczytem Czuby.